Chudłam, chudłam… i nie chudnę…, czyli zastój w odchudzaniu. Część 1
Na diecie przez całe życie?
Dieta… Każdy jest na diecie. Nie każdy na tej samej. Bo dieta to sposób odżywiania, a nie chwilowy plan na zrzucanie zbędnych kilogramów. Teraz być może stosujecie dietę redukcyjną, ale równie dobrze mogłybyście być na diecie mającej na celu przybranie na wadze, czy też poprawę stanu zdrowia.
Dieta idealna?
Zostając w temacie diety redukcyjnej, którą prawie każda kobieta jest zaineresowana – czy istnieje dieta idealna, która zawsze działa? Z nazwy nie istnieje, bo największą skuteczność ma po prostu zdrowe odżywianie. W takim przypadku spadki wagi nie są spektakularne i pewnie wiele z Was nie jest do końca zadowolonych, bo chciałaby chudnąć szybciej. Typowe diety redukcyjne mające na celu szybką utratę tkanki tłuszczowej traktowane są jako „chwilówki” – zrobię dietę, schudnę, a potem wrócę do swojego autorskiego systemu żywienia. Jeśli któraś w tym wytrwa i schudnie tyle ile chciała to jeszcze pół biedy. Ale niestety standardem jest po prostu przerywanie diety redukcyjnej.
No właśnie, dlaczego ludzie przerywają diety? Bo albo są zbyt restrykcyjne, albo przestały działać, albo źle się czuje. Moim zdaniem najwyższą skuteczność mają nie diety redukcyjne, ale po prostu zdrowe odżywianie. Organizm mając do dyspozycji pełną gamę odżywczych, nieprzetworzonych produktów wraca do równowagi I dobrze reaguje nawet na małe ograniczenia kaloryczne, czyli oddaje zbędną tkankę tłuszczową. Najlepsza dieta redukcyjna to taka, która pozostanie naszym sposobem odżywiania, nie będzie potrzeby jej porzucać i to pozwoli nam utrzymać optymalną wagę.
Waga optymalna
A co to jest optymalna waga? To nie wyliczona liczba kilogramów z jakiegoś wzoru. To tez często nie ta waga, którą chciałybyście zobaczyć. To taka waga, z którą jest nam najlepiej. Dobrze się czujemy, nie mamy dolegliwości, nasz organizm świetnie funkcjonuje. Dla każdego będzie to inna waga, bo ogromne znaczenie ma tu wiek. Niestety im jesteśmy starsi, tym więcej potrzebujemy tkanki tłuszczowej i nie można wymagać od organizmu, żeby pozbył się tego, czego potrzebuje. Na szczęście nie jest tak łatwo. Kolejna sprawą jest budowa ciała, którą mamy genetycznie zaprogramowaną. Nie każda będzie w stanie stać się szczupakiem i to nie Wasza wina. Co z drugiej strony nie oznacza również, że nic nie da się zrobić. Na pewno da się uzyskać fajne proporcje a przede wszystkim zdrowotnie podreperować swoje ciało.
Chudłam, chudłam i już nie chudnę…. Dlaczego?
Zanim zaczniesz szukać przyczyn i winowajców, zastanów się czy ty grasz fair:) Czy podporządkowałaś się jadłospisowi i zaleceniom treningowym? Jeśli uważasz, że trzymanie się planu w 70-80% powinno działać to jesteś w dużym błędzie. Dla mnie oznacza to nic innego jak jeden oszukany posiłek dziennie! Musicie zdawać sobie sprawę, że czasem nawet 95% wg planu może zakończyć się porażką, szczególnie jeśli Wasz organizm nie jest w 100% zdrowy.
Czasem zdarza się również nieświadome nieprzestrzeganie zaleceń – mylą Wam się ilości składników, może nie ważycie nic i jecie na oko? Nie ma nic w tym złego, jeśli zdajecie sobie sprawę, że to może być przyczyną zastoju wagi. Nie schodźcie wtedy z wagi z rozczarowanymi minami tylko zajrzyjcie do swoich dzienniczków żywieniowych. Po pewnym czasie nie zauważamy małych odstępstw (kawałek tortu urodzinowego koleżanki, parę orzeszków, kieliszek wina…)
Święta, imprezy, rozrywkowe weekendy, alkohol…. Niekontrolowane posiłki lub całe dni, czyli tzw. cheat meals nie mogą być stosowane bez ograniczeń. Jeden dzień odstępstw może zniweczyć cały tydzień kontrolowania diety. No i co z tego, że dzielnie walczyłaś od poniedziałku do piątku, skoro w sobotę poszłaś w tango z zawartością lodówki?
Faza palteau (zastój spadku wagi)
Nasze ciała to nie komputery i reakcja na sposób odżywiania może się z czasem zmieniać. Normalnym zjawiskiem jest zastój, faza plateau, kiedy to przestajemy chudnąć nawet mimo bezwzględnego przestrzegania założeń jadłospisu (swoją drogą kto się trzyma jadłospisu w 100%?). Niektórzy tłumaczą to zjawisko tym, że organizm osiągnął pewien pułap z którym musi nauczyć się funkcjonować. Jak się już przyzwyczai, waga znowu zaczyna lecieć w dół, żeby dojść do kolejnego pułapu, na którym się zatrzyma na moment. Takich faz może być kilka w całym procesie i zależy to od tego, ile mamy tych kilogramów ponad program. Jak długo może trwać taki zastój? Kilka tygodni, czasem nawet miesięcy… Każdy kolejny okres stagnacji trwa również dłużej niż poprzedni.
Czy stagnacja oznacza, że dieta nie działa? Niekoniecznie, ponieważ jeśli do tej pory działała I przynosiła pozytywne efekty, to przyczyn zastoju należałoby zacząć szukać gdzie indziej. Sam jadłospis to podstawa sukcesu, ale czasem jeden mały czynnik zewnętrzny może wszystko niweczyć.
Co robić?
Nie należy wtedy panikować, rzucać się na ekstremalne rozwiązania, wprowadzać drastyczne zmiany, szukać innych rodzajów diet. Trzeba dalej robić swoje wprowadzając ewentualnie niewielkie zmiany, ale jednocześnie szukać pozadietetycznych czynników, które mogą zaburzać cały proces.
Zmiany na pierwszy rzut
Mamy zasadniczo 3 możliwości:
- Ograniczyć pobór energii, czyli mniej jeść
- Zwiększyć wydatkowanie energii, czyli więcej ćwiczyć (lub w inny sposób!)
- Skombinować oba czynniki
U każdego będzie to wyglądało inaczej, bo nie każdy ma jeszcze możliwość obcięcia kalorii, niektórzy nie mogą już więcej ćwiczyć itd.
Kiedy coś zmieniamy? Tylko wtedy, kiedy jesteśmy pewni, że realizujemy założenia jadłospisu w 100% i nie grzeszymy dietetycznie gdzieś po drodze. Kiedy nasza rutyna treningowa nie zmieniła się od długiego czasu. A więc tylko wtedy, kiedy nie mamy pojęcia, czemu waga stoi w miejscu.
W jadłospisie zawsze możecie ograniczyć nieco wszelkie węglowodany (zboża, warzywa strączkowe, cukier, alkohol) oraz ilość spożywanych owoców (fruktoza łatwiej zamienia się w tłuszcz, gdy jest spożywana w nadmiarze).
Można również spróbować zastosować nierówną kalorycznie dietę, która może pobudzić redukcję. W dni treningowe jemy więcej, a w nietreningowe mniej. Zgadzać ma się rachunek tygodniowy.
c.d.n.