I właśnie dlatego nie chudniesz z brzucha…
Zauważyłaś, że podczas odchudzania często tracimy tłuszcz w miejscach, które chciałybyśmy, żeby pozostały tych samych rozmiarów? (Tak, mówię o piersiach :)) I z drugiej strony uparcie trzyma się miejsc, w których naprawdę chcemy schudnąć?
Dlatego tak wiele osób poszukuje odpowiedzi na pytanie „Jak schudnąć z….?”. I w miejsce kropek wstaw najbardziej problematyczną część swojego ciała. Co najgorsze, internet najczęściej daje na to odpowiedzi, które tylko wprowadzają nas w błąd. Znajdziesz ćwiczenia na utratę tkanki tłuszczowej na brzuchu, na szczupłe uda czy smukłe ramiona. Te ćwiczenia owszem, wzmacniają te części ciała, co jednak nie idzie najczęściej w parze z utratą tkanki tłuszczowej w tym obszarze.
Czy wiesz, że robiąc przysiady, uda mogą wcale się nie zmniejszyć, za to np. zniknie ci oponka? To wszystko dlatego, że nie MIEJSCOWA REDUKCJA TŁUSZCZU NIE ISTNIEJE.
Gdzie najpierw tracisz tłuszcz?
U większości ludzi tłuszcz „schodzi” jak warstwy cebuli. Nie znika z określonego miejsca, tylko warstwa po warstwie z całego ciała.
Jednak u niektórych osób są zlokalizowane obszary, w których utrata tłuszczu (lub przyrost) jest bardziej wyraźna i podczas gdy tłuszcz jest uwalniany z całego ciała, strata jest proporcjonalnie różna w różnych obszarach.
Dlatego człowiek może szybko schudnąć na twarzy i wciąż mieć „zapasową oponę” wokół talii. Kobieta będzie narzekać na malejący biust, podczas gdy rozmiar jej bioder zmniejszy się tylko nieznacznie.
Jedno jest pewne – tłuszcz najpierw zniknie z obszaru, gdzie pojawił się ostatnio. Więc jeśli ostatnio przybyło ci w biodrach, a oponka wokół brzucha ma się dobrze już od długiego czasu, to najprawdopodobniej najpierw schudniesz w biodrach a na końcu z brzucha.
Najczęstszym błędem osób odchudzających się jest właśnie wiara w miejscową utratę tkanki tłuszczowej. Dlatego robią np. setki brzuszków, żeby zmniejszyć obwód talii, czy też trzaskają przysiady i wykroki marząc o szczupłych udach.
Na siłowni jedną z najbardziej popularnych maszyn siłowych jest maszyna na mięśnie przywodzące uda (wewnętrzna część uda). Dziewczyny marzą o przerwie między udami (sic!), więc siadają z komórką w ręku (no przecież trzeba się czymś zająć) i z uporem maniaka ściskają ciężar swoimi udami. Maszyna sama w sobie jest ok jeśli celujemy we wzmocnienie tej cześć ciała, ale niestety nie spowoduje ona, że nagle uda przestaną się nam siebie ocierać.
Dlaczego?
Trening siłowy sam w sobie ma na celu wzmacnianie i budowanie tkanki mięśniowej. „Efektem ubocznym” większych mięśni, jest większy metabolizm, a więc przy odpowiedniej diecie, tłuszcz zacznie znikać. Ale tak, jak mówiłam już wcześniej, nie zniknie z tej części ciała, którą ćwiczymy. Będzie schodził albo równomiernie z całego ciała, albo najpierw obszaru, który jest dla nas najmniejszym problemem, jeśli chodzi o redukcję tkanki tłuszczowej.
Teraz pewnie część z was sobie myśli „o nie, to nie robię już więcej przysiadów, bo w życiu nie zmieszczę się w wymarzone jeansy”. Nic bardziej mylnego. Rób przysiady, wzmacniaj brzuch, ale dobierz takie obciążenie, które będzie powodowało i wzmacnianie, a nie rozbudowę. Choć o rozbudowę przecież trudno będąc na diecie redukcyjnej, w której masz ujemny bilans kaloryczny. Kiedy odpowiednio skomponujesz trening siłowy/wzmacniający i aerobowy (bieganie, pływanie, rower, taniec), a do tego zastosujesz odpowiedni system odżywiania, na pewno w końcu wyrzeźbisz swoje ciało tak, jak sobie wymarzyłaś (i tyle na ile pozwala ci genetyka). Bądź jednak konsekwentna – to jest klucz do sukcesu!